I jak każdego dnia w roku Słońce pojawiło się na horyzoncie
oświadczając wszem i wobec, że nastała nowy dzień. Leniwe promyki Jutrzenki
wpadały przez okna do wielu domostw budząc wszystkich do życia.
Smugi światła przedostały się też do pewnego skromnego domu
budząc młoda kobietę. Ta przewróciła się na drugi bok w nadziei, że uda jej się
jeszcze chwilkę pospać. Jednak nim zdążyła uciąć sobie jeszcze mała drzemkę budziki
począł głośno jak co rana dzwonić brutalnie dając znać, że trzeba wstać. Tak
też się stało. Kobieta zsunęła nogi z łóżka przeciągając się i ziewając.
Przetarła dłońmi zaspane oczka, w których kołowały się poranne łzy chcąc zmyć
resztkę błogiego i słodkiego snu.
Wdziewając szybko puchate kapcie zbiegła szybko po schodach
tupiąc słodko. Włączyła stary ekspres do kawy poczym znowu pobiegła do
łazienki. Szybki, zimny prysznic utwierdził ją w przekonaniu, iż nowy tak ważny
dla niej dzień nastał.
Po chwili wyszorowała swoje błyszczące perełki przepłukując
usta jak i nieco malując długie
zakręcone rzęs by wydawały się jeszcze ładniejsze. Nałożyła też błyszczyk na
rumiane usteczka by zwracały na siebie uwagę poczym spojrzała w lustro. Jej
drobne rączki chwyciły gumkę, która chwilę wcześniej uczesane, orzechowe włosy
związała w wysoki kucyk.
Po chwili dziewczyna zakończyła poranną toaletę spoglądając
na swe obicie w gładkiej tafli, gdzie jej niebieskie oczy śmiały się. Ruszyła do
swojego pokoju by ubrać biały top, jeansy i zwykłe trampki. Nie zastanawiała
się zbyt długo na ubiorem jak większość jej rówieśników.
Jednak nie przeciągając zbędnie uczennica zbiegła do kuchni,
gdzie szybko wypiła łyk czarnej jak smoła kawy, która miała jej zapewnić tak
niezbędną energię na dzisiejszy dzień, a przynajmniej poranek. Wybiegła zaraz,
to chwytając szybko kurtkę jak i torbę z książkami.
Nie minęła sekunda, a dom był zamknięty, a ona sama z czarną
kurtką zarzuconą na ramiona i przewieszoną torba była w połowie drogi do jej
nowej szkoły.
Przechodziła właśnie przez mały las tuż przed szkoła.
Właściwie nawet takim go nie można było nazwać. Zwyczajnie był, to kawałek
ziemi, który porastały drzewa i krzewy. To właśnie pośród nich udało się jej
spostrzec jedną z skąpo ubranych kobiet.
Kolorowy strój strasznie rzucał się w oczy podobnie jak dźwięki docierające
do jej uszu świadczące jednoznacznie o przyjemności jakie te kobiety zapewniały
panom.
Jej nogi, więc poczęły iść jeszcze szybciej, a pomimo tego
niebieskie niczym niebo tęczówki raz po raz napotykały na jednoznaczne obrazy,
które zapisywały się w jej głowie.
Szybko udało jej się przedrzeć przez pas drzew, a wtedy do
jej uszu dotarł typowy dla wszelakich szkół zgiełk. Jakiś autobus się zatrzymał
tuż przed samym budynkiem wysadzając rozwrzeszczanych uczniów.
Sam budynek szkoły prezentował się okropnie. Szare ściany z
widocznymi zaciekami nie zachęcały do przekroczenia jej progu podobnie jak
pozostałe na niej tu i ówdzie resztki zdartych niegdyś plakatów. Do tego
brukowane ścieżki pokryte wyzutymi gumami do żucia, śmiećmy i innymi ohydztwami.
Gdy ktoś skupił swój wzrok za brudnymi, pokrytymi smugami jak i malowanymi placami
bazgrołami mógł dojrzeć szare, niechlujnie rozwieszone, pogniecione jakby
wyjęte psu z gardła firanki. Drzwi wejściowe również nie zachwycały jednak napisane
zapewne przez szkolnych petów słowa skutecznie odstraszały wszelakich gości
chcących przekroczyć próg szkoły.
Jednak ona nie miała innego wyboru, a w dodatku nie bała się
wejść do tej nie oszukujmy się szkoły z horroru. Powoli, więc jej nowi przekroczyły
jej próg widząc jak wewnątrz budynek jest zaniedbany. Żółte zacieki wody,
łuszcząca się farba, tynk który sypał się z ścian, sztuczne kwiaty w
plastikowych doniczkach na który rozwijał się kurz jak i zdemolowane automaty z
napojami czy też batonami były nielicznymi ozdobami tej szkoły, która
potrzebował remontu i to zapewne już od jakiegoś czasu.
Po chwili rozległ się dzwonek, a dzieciaki pochowały się do swoich
klas zatrzaskując za sobą drzwi. Dopóki nauczyciele nie przyszli do sal panował
w nich chaos, rozgardiasz i hałas. Tak samo jak w klasie, do której ona zawitała.
Powoli weszła niej nie zwracając niczyje
uwagi. Wszyscy byli zbytnio zajęci sobą ale może, to i dobrze. Powoli skierowała
się w kierunku wolnej ławki, którą sobie upatrzyła. Odsunęła krzesełko kiedy,
to typ siedzący za nią szybko nogą
wsunął je z hukiem z powrotem. Dobrze, że udało jej się zabrać place z oparcia
starego pobazgranego krzesełka inaczej przyciął by jej paluszki. Teraz jednak
nie zastanawiała się nad tym, a jedynie wrednie spoglądała w brązowe oczy
chłopaka, który bezczelnie żuł gumę. Nie powiedziała nic, a spojrzenie
wystarczyło. Chłopak z irokezem zabrała nogę, a w tej samej chwili do klasy
wszedł nauczyciel. Dziewczyna usiadła na krzesełka i przyjrzała się mu. Był to
młody mężczyzn a w sile wieku. Ledwo jak na jej oko przekroczył próg 30 lat. Ładnie
uczesane włosy i biała koszula z garniturem wskazywała na fakt, że ma on
pojęcie o modzie oraz tym co jest modne w obecnej chwili.
Nagle po pomieszczeniu rozniosłoś się dźwięku uderzenia
dłoni tegoż, to właśnie nauczyciela o blat biurka, które z tych wszystkich
mebli wyglądało najlepiej chodź niewzorowo. Wszyscy uczniowie niczym
wytresowane psy znaleźli się pry swoich ławkach poczym przywitali się z
nauczycielem niczym zgrany chór.
- Chce wam przedstawić nowego ucznia. – miły lecz stanowczy
głos rozbrzmiał, a dziewczyna na wskazanie nauczyciela podeszła do niego.
- Przedstawiam wam Fen, która będzie się razem z wami teraz
uczyć.- poklepał dziewczynę po ramieniu, a ta uśmiechnęła się lekko.
- Witam was. Nazywam się Fen i skończyłam 18 lat. – nie potrzebne
było więcej słów. Zresztą nie chciała nic więcej o sobie mówić. Dlatego, też
usiadła w ławce i wyciągnęła coś do pisania, a
kolejne lekcje mijały jej bez większych problemów. Do czasu…