poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Iljin - Rozdział I


I jak każdego dnia w roku Słońce pojawiło się na horyzoncie oświadczając wszem i wobec, że nastała nowy dzień. Leniwe promyki Jutrzenki wpadały przez okna do wielu domostw budząc wszystkich do życia.
Smugi światła przedostały się też do pewnego skromnego domu budząc młoda kobietę. Ta przewróciła się na drugi bok w nadziei, że uda jej się jeszcze chwilkę pospać. Jednak nim zdążyła uciąć sobie jeszcze mała drzemkę budziki począł głośno jak co rana dzwonić brutalnie dając znać, że trzeba wstać. Tak też się stało. Kobieta zsunęła nogi z łóżka przeciągając się i ziewając. Przetarła dłońmi zaspane oczka, w których kołowały się poranne łzy chcąc zmyć resztkę błogiego i słodkiego snu.
Wdziewając szybko puchate kapcie zbiegła szybko po schodach tupiąc słodko. Włączyła stary ekspres do kawy poczym znowu pobiegła do łazienki. Szybki, zimny prysznic utwierdził ją w przekonaniu, iż nowy tak ważny dla niej dzień nastał.
Po chwili wyszorowała swoje błyszczące perełki przepłukując usta jak i  nieco malując długie zakręcone rzęs by wydawały się jeszcze ładniejsze. Nałożyła też błyszczyk na rumiane usteczka by zwracały na siebie uwagę poczym spojrzała w lustro. Jej drobne rączki chwyciły gumkę, która chwilę wcześniej uczesane, orzechowe włosy związała w wysoki kucyk.
Po chwili dziewczyna zakończyła poranną toaletę spoglądając na swe obicie w gładkiej tafli, gdzie jej niebieskie oczy śmiały się. Ruszyła do swojego pokoju by ubrać biały top, jeansy i zwykłe trampki. Nie zastanawiała się zbyt długo na ubiorem jak większość jej rówieśników.
Jednak nie przeciągając zbędnie uczennica zbiegła do kuchni, gdzie szybko wypiła łyk czarnej jak smoła kawy, która miała jej zapewnić tak niezbędną energię na dzisiejszy dzień, a przynajmniej poranek. Wybiegła zaraz, to chwytając szybko kurtkę jak i torbę z książkami.
Nie minęła sekunda, a dom był zamknięty, a ona sama z czarną kurtką zarzuconą na ramiona i przewieszoną torba była w połowie drogi do jej nowej szkoły.
Przechodziła właśnie przez mały las tuż przed szkoła. Właściwie nawet takim go nie można było nazwać. Zwyczajnie był, to kawałek ziemi, który porastały drzewa i krzewy. To właśnie pośród nich udało się jej spostrzec jedną z skąpo ubranych kobiet.  Kolorowy strój strasznie rzucał się w oczy podobnie jak dźwięki docierające do jej uszu świadczące jednoznacznie o przyjemności jakie te kobiety zapewniały panom.
Jej nogi, więc poczęły iść jeszcze szybciej, a pomimo tego niebieskie niczym niebo tęczówki raz po raz napotykały na jednoznaczne obrazy, które zapisywały się w jej głowie.
Szybko udało jej się przedrzeć przez pas drzew, a wtedy do jej uszu dotarł typowy dla wszelakich szkół zgiełk. Jakiś autobus się zatrzymał tuż przed samym budynkiem wysadzając rozwrzeszczanych uczniów.
Sam budynek szkoły prezentował się okropnie. Szare ściany z widocznymi zaciekami nie zachęcały do przekroczenia jej progu podobnie jak pozostałe na niej tu i ówdzie resztki zdartych niegdyś plakatów. Do tego brukowane ścieżki pokryte wyzutymi gumami do żucia, śmiećmy i innymi ohydztwami. Gdy ktoś skupił swój wzrok za brudnymi, pokrytymi smugami jak i malowanymi placami bazgrołami mógł dojrzeć szare, niechlujnie rozwieszone, pogniecione jakby wyjęte psu z gardła firanki. Drzwi wejściowe również nie zachwycały jednak napisane zapewne przez szkolnych petów słowa skutecznie odstraszały wszelakich gości chcących przekroczyć próg szkoły.
Jednak ona nie miała innego wyboru, a w dodatku nie bała się wejść do tej nie oszukujmy się szkoły z horroru. Powoli, więc jej nowi przekroczyły jej próg widząc jak wewnątrz budynek jest zaniedbany. Żółte zacieki wody, łuszcząca się farba, tynk który sypał się z ścian, sztuczne kwiaty w plastikowych doniczkach na który rozwijał się kurz jak i zdemolowane automaty z napojami czy też batonami były nielicznymi ozdobami tej szkoły, która potrzebował remontu i to zapewne już od jakiegoś czasu.
Po chwili rozległ się dzwonek, a dzieciaki pochowały się do swoich klas zatrzaskując za sobą drzwi. Dopóki nauczyciele nie przyszli do sal panował w nich chaos, rozgardiasz i hałas. Tak samo jak w klasie, do której ona zawitała. Powoli weszła  niej nie zwracając niczyje uwagi. Wszyscy byli zbytnio zajęci sobą ale może, to i dobrze. Powoli skierowała się w kierunku wolnej ławki, którą sobie upatrzyła. Odsunęła krzesełko kiedy, to typ siedzący za nią  szybko nogą wsunął je z hukiem z powrotem. Dobrze, że udało jej się zabrać place z oparcia starego pobazgranego krzesełka inaczej przyciął by jej paluszki. Teraz jednak nie zastanawiała się nad tym, a jedynie wrednie spoglądała w brązowe oczy chłopaka, który bezczelnie żuł gumę. Nie powiedziała nic, a spojrzenie wystarczyło. Chłopak z irokezem zabrała nogę, a w tej samej chwili do klasy wszedł nauczyciel. Dziewczyna usiadła na krzesełka i przyjrzała się mu. Był to młody mężczyzn a w sile wieku. Ledwo jak na jej oko przekroczył próg 30 lat. Ładnie uczesane włosy i biała koszula z garniturem wskazywała na fakt, że ma on pojęcie o modzie oraz tym co jest modne w obecnej chwili.
Nagle po pomieszczeniu rozniosłoś się dźwięku uderzenia dłoni tegoż, to właśnie nauczyciela o blat biurka, które z tych wszystkich mebli wyglądało najlepiej chodź niewzorowo. Wszyscy uczniowie niczym wytresowane psy znaleźli się pry swoich ławkach poczym przywitali się z nauczycielem niczym zgrany chór.
- Chce wam przedstawić nowego ucznia. – miły lecz stanowczy głos rozbrzmiał, a dziewczyna na wskazanie nauczyciela podeszła do niego.
- Przedstawiam wam Fen, która będzie się razem z wami teraz uczyć.- poklepał dziewczynę po ramieniu, a ta uśmiechnęła się lekko.
- Witam was. Nazywam się Fen i skończyłam 18 lat. – nie potrzebne było więcej słów. Zresztą nie chciała nic więcej o sobie mówić. Dlatego, też usiadła w ławce i wyciągnęła coś do pisania, a  kolejne lekcje mijały jej bez większych problemów. Do czasu…


środa, 24 kwietnia 2013

Pokaż kotku co masz w środku - Zabójca rozdział I


Miasto, zapewnie nie kojarzy wam się z niczym złym, prawda?
Za dania jego ulicami przechodzą się setki ludzi ubranych jak pawie w różnokolorowe stroje. Ty jednak nie zwracasz na nich uwagi. Przechodzisz obok, mijasz się z kolejną dziewczyną, mężczyzną, starszym panem. Jednak nie przyglądasz im się, zapominasz o ich wyrazie twarzy, barwie tęczówek i gnasz do celu nieustannie goniony przez pędzący niczym bolid świat jak setki podobnych tobie.
W takim, to właśnie świecie identycznym do twojego narodził się on. Jednak szczelnie zamknął go przed wścibskimi oczami. Skrył go za zamkniętymi drzwiami, które zjadała rdza, wręcz można było usłyszeć jak trawiła ona metal odżywiając się nim niczym pasożyt. Drzwi te jednak pomimo swojego niezbyt pewnego wyglądu zabezpieczały to wyjątkowe dla niego miejsce.
Otwierając się z charakterystycznym dla metalu dźwiękiem pozwalały wkroczyć do nowego świata. Ciemnego niczym otchłań ludzkiej duszy chcąca ukryć się przed społeczeństwem, gęsto jak mgła która pokrywa świat z samego rana, podobna do betonowych butów, które skazują szczęściarza na wieczny pobyt w wodnych metach. Ten świat miał jednego mieszkańca, który znał wszystkie jego sekrety jednocześnie strzegąc ich niczym wierny przyjaciel, który nigdy nie zdradzi. Jego twarz skryta pod najrozmaitszymi maskami pozostawała tajemnica, którą w ślad za Kolumbem ktoś odkryje wszystkimi zmysłami niczym dziewiczy teren.
Zostawmy jednak, to miejsce na chwile, gdyż w tym zapyziałym, szarym mieście rozbrzmiały syreny alarmowe policji i nie tylko ściągając na siebie uwagę. Żółta taśma ogradzała przestrzeń, gdzie ktoś zdechł niczym zwierze nie zasługując na śmierć wymierzoną z rak Boga, w którego być może wierzył. Teraz jednak leżała martwy w kałuży posoki, która przybrała barwę szkarłatu opuszczając już sztywne, sine ciało, którego dotyk, zapach czy też widok odrażały wielu.
W końcu jednak syreny ucichły niczym radio, które ktoś przyciszył. W tle jednak ktoś łkał, krzyczał przerażony, strumienie łez ciekły w dół kapiąc na splamiony bruk. Kolana mocno uderzyły o szare, popękane płytki tak podobne w tej chwili do serca tej osoby. Postaci, która cierpiał trzymając w swoich objęciach rozerwane na drobne kawałki ciało ważnej osoby  zajmującej w jej sercu ważne miejsce, które pozostanie puste niczym środek pustyni. Kawałek piachu, które nie porośnie już nigdy bujną roślinnością emocji i uczuć.
Jednak ten płacz, żal i rozerwane serce nie wzbudzało nawet najmniejszej emocji, krzty człowieczeństwa w nim. To on z zimny sercem zamordował człowieka po raz pierwszy w swym życiu starannie niczym chirurg przygotowując się do swego zdania by nie popełnić najmniejszego błędu zdając sobie sprawę z jego jak, że ogromnych konsekwencji.
Teraz było gotowy by po raz kolejny zabawić się w kata, a Może nawet samego Stwórcę, który wymierza czas życia i śmierci?
Przybrała odpowiednią maskę zakładając kolorowe oczy, których tliła się dzika radość i ekscytacja z swojej pracy, celu który sobie obrała. Przygotował więc swoje błyszczące narzędzia pracy by go nie zawiodły poczym ruszył zapolować niczym wytrawny łowca na zwierzynę.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Wstęp, czyli witamy czytelników!

 KURTYNA W GÓRĘ!


SS: <pochyla się nad kawałkiem papieru, nerwowo poprawiając okulary, bardzo intensywnie myśli>

MT: <skrada się po cichutku, jest kilka kroków za nią>

SS: I tak Cię słyszę, Tenshi <odwraca się>

MT: Ojej, znowu mi się nie udało.... <śmieje się>

SS: Jesteś na to gotowa, prawda? <poważnieje, poprawiając okulary>

MT: Tak! <lśni optymizmem>

SS: Zatem... <patrzy na scenę>

MT: Witamy szanownych czytelników....

SS: Oraz tych którzy będą z nami bardzo długi czas...

MT: Kochana nie przedłużaj... <wyjmuje tasak>

SS: Zatem nie przedłużając, witamy na blogu z bardzo nietypowymi opowiadaniami.... Obyście byli z nami bardzo długo... <ucieka>

MT: Wracaj mi tu natychmiast! <biegnie>

KURTYNA OPADA SŁYCHAĆ RAZEM DWA GŁOSY

WITAMY I POZDRAWIAMY CZYTELNIKÓW!